Serbska stewardessa Vesna Vulović jako jedyny człowiek na świecie przeżyła upadek z wysokości 10,160 metrów. 26 stycznia 1972 samolot, którym leciała rozpadł się na kawałki w powietrzu

Fernando Parrado i Roberto Canessa Wikipedia Commons40 lat temu ocaleli z katastrofy lotniczej w Andach. Szukali ratunku i aby nie skonać z głodu, dopuścili się kanibalizmu. - Musieliśmy to robić - wspomina jeden z ocalałych. Przez dekady nie wracał do tamtego horroru, w końcu jednak przełamał się i opowiada, jak musiał się złamać, by w obliczu śmierci dopuścić się kanibalizmu. - Życie było silniejsze od śmierci, a ja bardzo chciałem żyć - tłumaczy po 40 latach od tamtej tragedii Roberto Canessa, który przeżył katastrofę lotniczą, a później musiał przetrwać w niedostępnych Andach. Wtedy był studentem, miał 19 lat, dzisiaj jest lekarzem, żyje w Urugwaju. 13 października 1972 r. 19-letni Canessa, student medycyny, wsiadł na pokład samolotu urugwajskich linii lotniczych lecącego z Montevideo do Santiago de Chile. Wraz z nim podróżowało 44 pasażerów. Wśród nich była drużyna rugby The Old Christians, pochodząca ze stolicy początku lot nie przebiegał pomyślnie. Gęsta mgła i chmury uniemożliwiały spokojny lot. Piloci musieli zrobić nieplanowane międzylądowanie na jednym z argentyńskich lotnisk. To właśnie zła pogoda połączona z błędami ludzkimi doprowadziła do katastrofy. Maszyna runęła w dół w momencie, kiedy znajdowała się nad Andami, pomiędzy Argentyną i są uważane za jedne z najbezpieczniejszych środków lokomocji. Do wypadków lotniczych dochodzi bardzo rzadko. Jednak kiedy już ma miejsce katastrofa, zazwyczaj kończy się ona śmiercią wszystkich osób znajdujących się na pokładzie maszyny. Tym razem było jednak większość pasażerów i personelu pokładowego. Przeżyła jednak nadspodziewanie duża grupa osób. Kilkunastu przedstawicieli cywilizacji nagle znalazło się pośród niedostępnych, gęsto zalesionych gór. Wielu z nich zmarło w kilka dni po katastrofie. Ocalałym doskwierały bardzo niskie temperatury, głód. Osiem osób zostało pochłoniętych przez w górach pozostała niewielka grupka ocalałych. Wśród nich znaleźli się Roberto Canessa oraz jego kolega, również student medycyny Nando Parrado. Cała grupa ocalałych znalazła się w opłakanej w Andach panowały wtedy skrajnie trudne warunki. Temperatura spadała nawet do 40 stopni poniżej zera w skali Celsjusza. Dodatkowo ocaleli cierpieli ogromny głód. Skąd wziąć pożywienie? Ziemia pokryta jest grubą warstwą śniegu, więc nie ma co liczyć na znalezienie owoców czy roślin nadających się do zjedzenia. O polowaniu również mogli zapomnieć. Nie mięli ani sprzętu, ani doświadczenia w łowieniu dzikiej zwierzyny. Pozostało jedno rozwiązanie. Dookoła nich znajdowało się wiele ludzkich ciał, które zakonserwowały niskie temperatury. Wszyscy stanęli w obliczu wielkiego dylematu moralnego - zginąć czy dopuścić się kanibalizmu. Dziś Roberto Canessa tak wspomina tamte dramatyczne chwile w rozmowie z "Daily Mail": - Miałem wrażenie, że wykorzystywałem zmarłych. Po chwili pomyślałem jednak, że sam, w razie mojej śmierci, też poświęciłbym swoje ciało, jeśli od tego zależałoby życie innej osoby - pracujący jako lekarz Canessa stwierdza, że w oczach cywilizowanego człowieka to, co zrobił on i inni, było obrzydliwe i przerażające. Przypomina jednak, że te ciała były dla niego i Nando Parrado jedynymi dostępnymi źródłami białka. Ocalały z katastrofy lotniczej mężczyzna dodaje, że było to dla niego traumatyczne przeżycie. Wyznaje dziś, że zwłaszcza za pierwszym razem czuł się upokorzony, kiedy brał do ręki fragment ludzkiego Przyszło mi wtedy do głowy, że może lepiej umrzeć. Ale w tym momencie pomyślałem sobie o swojej matce. Chciałem uczynić wszystko, aby znów ją zobaczyć. Przełknąłem kawałek. To był wielki krok - wyznaje Roberto potem zachęcał pozostałych członków grupy zaginionych w andyjskich górach do zjedzenia ludzkiego mięsa. Nie mieli innego wyjścia. Od tej decyzji zależało wszystko, ich życie. Bez tego kroku nie mogli początkowo liczyli na to, że ktoś przyjdzie im z pomocą, jednak ratunek nie nadchodził. Nie wiedzieli, że służby przeczesujące niedostępne rejony andyjskich lasów nie natknęły się na ich trop. Ekipy ratunkowe uznały więc dość szybko, że nikt nie przeżył znajdujący się w Andach pasażerowie nie mieli o tym pojęcia. Przez ponad dwa miesiące prowadzili desperacką walkę o życie. - Byliśmy na odludziu. Dookoła siebie mieliśmy tylko śnieg, nad sobą gwiazdy - opowiada lekarz. Mimo tych koszmarnych warunków zaginieni wciąż byli w stanie wykrzesać z siebie wolę walki o życie, to ich i Canessa po ponad 60 dniach oczekiwania na ratunek zdecydowali się na dramatyczny krok. Wiedzieli, że jeśli nie ruszą z tego miejsca, mogą umrzeć w przeciągu kilkudziesięciu, a być może nawet kilkunastu dni. Tylko dokąd iść? Dookoła siebie widzieli jedynie śnieg, drzewa i góry. W którą stronę podążyć, aby zwiększyć swoje szanse na przeżycie?Ostatecznie postanowili maszerować po prostu przed siebie. W przypadku sukcesu, gdyby na kogoś się natknęli, mieli powiadomić służby ratunkowe, gdzie znajdują się pozostałe osoby, które ocalały z katastrofy lotniczej. Była to mordercza walka z trudnymi warunkami atmosferycznymi, terenowymi i własnymi słabościami. Wycieńczone, niedożywione organizmy dwóch młodych mężczyzn zaczynały odmawiać marsz trwał 10 dni. Po tym czasie stał się niemal cud, w pewnej chwili bowiem zobaczyli człowieka! Mimo skrajnego wyczerpania obydwaj nie posiadali się z radości. Tym mężczyzną okazał się Sergio Catalan - chilijski farmer. Rolnik zaopiekował się natychmiast dwoma piechurami. Najszybciej, jak to było możliwe, o całej sytuacji powiadomił również chilijskie służby. Te wysłały swoich ludzi po tych, którzy w górach czekali na ratunek. Był to koniec koszmaru ocalałych pasażerów tego tragicznego ta jest niezwykła. Nic dziwnego, że zainteresowała twórców filmowych. W 1993 r. ukazał się obraz zatytułowany "Alive, dramat w Andach", wyreżyserowany przez Franka Cassena po powrocie do domu zdecydował się na kontynuowanie edukacji. Ukończył medycynę. W połowie lat 90. ubiegłego wieku mężczyzna próbował swoich sił w polityce. Wziął nawet udział w wyborach prezydenckich w Urugwaju, które odbyły się w 1994 r. Zwyciężył wtedy Julio María Sanguinetti. Cassena poniósł dużą porażkę. Udało mu się zdobyć nieco mniej niż 1 proc. głosów wyborców, którzy wzięli udział w Cassena pracuje w jednym ze szpitali w Montevideo. Ocalały cudem mężczyzna tak jak wtedy walczył o swoje życie, tak teraz stara się pomagać 2007 r. miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Była to 35. rocznica dramatycznych wydarzeń, jakie rozegrały się w Andach. Do stolicy Urugwaju Montevideo przybył Sergio Catalan, mężczyzna, który dziś ma ponad 80 lat, spotkał się z ocalałymi rozbitkami, którzy zawdzięczają mu spotkaniu nie mogło oczywiście zabraknąć Roberto Casseny. Lekarz przywitał swojego wybawcę już na lotnisku w Montevideo. Przybysz miał na sobie wielkie sombrero, którym machał do tłumu zebranego, aby zobaczyć człowieka, który uratował dwóch Urugwajczyków. Catalan spotkał się również z wiceprezydentem Urugwaju. Druga najważniejsza osoba w państwie podziękowała starcowi za ocalenie swoich rodaków. Chilijczyk zjadł również uroczysty obiad z grupą osób, które zawdzięczają mu życie. Samolot w wypadku ogromnej liczby osób połączony jest z dużymi emocjami. Wielu spośród nas czuje emocje w związku z lotem, część osób odczuwa duży lęk przed lataniem. Samolot jest wymysłem, jaki zrewolucjonizował dzisiejsze społeczeństwo. Za jego sprawą człowiek może pokonywać duże dystanse w niezwykle niedługim okresie. Podczas lotu z Montevideo w Urugwaju do Santiago de Chile, wskutek błędu pilota, samolot uderzył w zbocze góry i rozpadł się na dwie części Natychmiast podjęto intensywne poszukiwania, jednak z braku jakichkolwiek śladów przerwano je po ośmiu dniach Rozbitkowie spędzili w Andach 72 dni na wysokości 3600 m Znikome zapasy żywności zmusiły ich do jedzenia fragmentów ciał współpasażerów Z 45 pasażerów i członków załogi katastrofę przeżyły 33 osoby, jednak ostatecznie uratowło się tylko 16, inni zmarli od odniesionych ran i ekstremalnych warunków pogodowych Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu Lecąc ponad zaśnieżonymi Andami, pasażerowie lotu 571 nie przeczuwali, że za chwilę znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, stracą rodzinę i kolegów, nie wrócą do swoich domów. W wyniku błędu pilota samolot zanadto zbliżył się do wierzchołków gór. Było jednak na późno na poderwanie maszyny wystarczająco wysoko i samolot uderzył w zbocze. Siła uderzenia rozerwała samolot na dwie części i wyrwała przytwierdzone do podłogi rzędy foteli. Kilka osób wypadło w nicość, inni zostali przygnieceni sprzętem, fotelami i bagażami. Przednia część maszyny zsunęła się po zboczu góry, jak wielkie metalowe sanie, a siedzący w niej młodzi ludzie myśleli tylko o tym, że zaraz zginą. Obłęd i kanibalizm zdobywców Arktyki. Z budzącej grozę wyprawy nie wrócił nikt Pasażerowie, którzy z katastrofy wyszli bez większych urazów, musieli zająć się tymi, którzy mieli mniej szczęścia. Wśród członków drużyny rugby było dwóch studentów medycyny i to oni musieli zająć się licznymi złamaniami, poważnymi urazami głowy, a także... częściami samolotu, które wbiły się w ciała najciężej rannych. Jednym z nich był 19-letni Roberto Canessa, jeden z dwóch rozbitków, którzy mieli najbardziej przyczynić się do uratowania całej grupy. Rozbitkowie z drużyny "Old Christians" Sytuacja pasażerów była krytyczna. Kobieta, która kupiła w ostatniej chwili bilet na ten lot, by zdążyć na ślub córki, została uwięziona między rzędami foteli. Nie można jej było wyciągnąć, nie ryzykując jej natychmiastowej śmierci. Śmiertelnie ranna siostra jednego z rugbystów powtarzała wciąż: "Mamo, czy możemy wrócić do domu?", chociaż ich matka była jedną z osób, które zginęły w chwili zderzenia maszyny z górą. Większość z nich znalazła się na pokładzie, bo wynajmujący samolot rugbyści namówili członków swoich rodzin na małe wakacje w chilijskiej stolicy. Foto: Pedro Escobal / domena publicza Fairchild FH-227 należący do Urugwajskich Sił Powietrznych, numer 571, fotografia z lata 1972 r. Wrak samolotu wypełnił się szlochami i jękami rannych oraz nerwowymi pokrzykiwaniami tych, którzy próbowali zebrać potrzebną w tych warunkach ciepłą odzież i żywność. Nie było tego dużo — większość bagaży znajdowała się bowiem w zagubionym ogonie samolotu. Maszyna wyposażona była też w zapasy żywności wystarczające tylko na kilkugodzinny lot. Był to głównie słodycze, ciastka, trzy słoiki dżemu, suszone owoce oraz kilka rodzajów alkoholu. Tajemnica lotu nad Antarktydą. Co ukrywa armia USA? Foto: CORBIS / Getty Images Rozbitkowie przy wraku, który przez 72 dni służył im za schronienie Przekonani, że już niedługo przybędzie po nich misja ratunkowa, młodzi ludzie użyli szminek i lakieru do paznokci, by na kadłubie samolotu napisać i tym samym ułatwić poszukiwania. Faktycznie, po kilku dniach nad ich głowami przeleciało kilka samolotów, ale nikt nie zwrócił uwagi na miejsce katastrofy. Rozbitkowie zorientowali się, że biały kadłub samolotu nie jest dobrze widoczny na tle śniegu. Przez cały czas próbowali dostosować wrak do spania i ochrony przed śniegiem i porażająco zimnym wiatrem. Musieli chronić oczy przed słońcem, a ręce i nogi przed odmrożeniami. Z obić foteli robili koce, konstruowali ochraniacze na stopy i okulary przeciwsłoneczne, a walizek używali do osłony przed wiatrem. Wodę pitną pozyskiwali ze śniegu, który nie był zanieczyszczony krwią, moczem czy paliwem z silników. Jak po latach skomentował to Roberto Canessa w wywiadzie dla "National Geographic": Rozbitkowie cały czas w uszkodzonym radiu słuchali komunikatów o trwającej akcji, podczas gdy kolejni pasażerowie i członkowie załogi umierali od ran i zakażeń. Po ośmiu dniach akcja ratunkowa została przerwana, a optymizm wśród rozbitków całkowicie wygasł. To wtedy zaczęto głośno rozmawiać o tym, o czym większość z nich już myślała: aby nie umrzeć z głodu, będą musieli zjeść swoich zmarłych towarzyszy. Foto: CORBIS / Getty Images Rozbitkowie pozują przed wrakiem samolotu, już po akcji ratunkowej Pierwszy wspomniał o tym 22-letni Fernando Parrado, który chciał zabrać trochę mięsa od jednego z pilotów, bo jak sam powiedział, to "oni wpakowali ich wszystkich w to gówno", i ruszyć po ratunek. Myśl o jedzeniu ludzkiego mięsa, szczególnie z ciał tych, których dobrze znali i kochali, było dla wielu rozbitków nie do przyjęcia. Będąc w większości mocno wierzącymi katolikami, debatowali nad tym długo, czując, że będą popełniali najcięższy z grzechów. W desperacji jedli skórzane obicia z foteli, ale to było za mało. Ostatecznie, gdy głód i widmo śmierci zajrzały im głęboko w oczy, uznali, że dusze ich przyjaciół i tak są już w niebie, a zakopane w śniegu niedaleko samolotu ciała to tylko białko i tłuszcz, które mogą zapewnić im siły do przetrwania. To Roberto Canessa, a wraz z nim dwóch innych rozbitków, podjęli się wykrojenia i przygotowywania pierwszych porcji mięsa. Dzięki temu tylko oni wiedzieli, skąd pochodzą skrawki, które przynosili reszcie. Aby mięso nadawało się do jedzenia, gotowali je lub suszyli na słońcu na dachu wraku. Canessa wspominał potem: Wszyscy przysięgli nie ruszać ciał trójki ofiar katastrofy: Eugenii oraz Susy Parrado, czyli matki i siostry Fernando Parrady, oraz Liliany de Methol, która w pierwszych tygodniach katastrofy dawała im wsparcie psychiczne i opatrywała ich rany. Kobiety zostały pochowane w śniegu, z dala od obozu. Parrado zdradził potem, że groby kopał gołymi rękoma, bo w samolocie nie było nawet łopaty. Czy jedząc fragmenty ciał swoich towarzyszy, rozbitkowie dopuścili się kanibalizmu? - Słyszę to pytanie od 45 lat — mówił w jednym z wywiadów Fernando Parrado. — Kanibalizm jest wtedy, gdy zabijasz drugiego człowieka z okrutną intencją zjedzenia go. W naszym przypadku była to antropofagia, bo jedliśmy tylko tych, którzy zmarli od ran i wyziębienia. Gdybym to ja zginął wtedy, chciałbym, by przyjaciele zjedli moje ciało, by przeżyć. Wszyscy tak mówiliśmy, zawarliśmy pakt. Annette Herfkens, przeżyła katastrofę samolotu w 1992 r., spędziła 8 dni w dżungli Foto: CORBIS / Getty Images Rozbitkowie lotu 571 przy wraku samolotu W pierwszych tygodniach od katastrofy rozbitkowie próbowali wędrować po okolicy w poszukiwaniu czegokolwiek poza śniegiem i skałami, ale wyczerpanie, niedożywienie, a także choroba wysokościowa i śnieżna ślepota szybko dały im się we znaki. Musieli chronić się we wraku przed siarczystymi mrozami i zamieciami śnieżnymi. Parrado tak wspominał potem miejsce katastrofy: Sytuacja pogorszyła się dramatycznie w 17. dniu, gdy wrak został przysypany przez lawinę. Kolejne osiem osób zginęło, a reszta została uwięziona wewnątrz samolotu, zakopana w śniegu po szyje, tuż obok ciał tych, z którymi chwile wcześniej dyskutowali o możliwościach wydostania się z gór. Minęły trzy dni, nim udało im się wydostać z samolotu, wykopując tunel w śniegu przez kabinę pilotów. W kolejnych tygodniach w wyniku gangreny zmarło dwóch kolejnych rozbitków. Zostało ich 17. Świadomość tego, że prawdopodobnie niedługo umrą na tej górze, ciążyła wszystkim. W końcu uznano, że ktoś musi ruszyć przez góry, by sprowadzić pomoc. Roberto Canessa i Fernando Parrado, będący w najlepszej formie ze wszystkich, mieli się tego podjąć. Aby nazbierać odpowiednio dużo sił, obaj mogli przez kolejne kilka dni spać do oporu, jeść gdy mieli na to ochotę i odpoczywać, zamiast pracować. W końcu, 60 dni od katastrofy Canessa i Parrado ruszyli w drogę. Tego samego dnia Numa Turcatti, który odmawiał jedzenia mięsa, zmarł z niedożywienia, ważąc w chwili śmierci zaledwie 25 kg. W czasie wędrówki natknęli się na ogon samolotu. Przez dziesięć dni Canessa i Parrado przebyli 44 mile, opuścili granicę wiecznego śniegu, schodząc z gór na teren Chile i docierając do rzeki Rio Azufre. Dwa ostatnie dni Parrado niósł osłabionego Canessę na plecach. Dostrzegali coraz więcej oznak ludzkiej obecności na tych terenach, aż w końcu, 20 grudnia 1972 r., spotkali na swojej drodze farmera Sergio Catalana. Ten szybko skontaktował się z władzami, widząc wychudzonych, zarośniętych młodych mężczyzn, którzy łapczywie pili wodę z pobliskiego strumienia i gorączkowo opowiadali mu o rozbitym w górach samolocie. Foto: Wikipedia Commons/Héctor Maffuche Fernando Parrado i Robert Caness wraz z Sergio Catalánem Koszmar pozostałych rozbitków skończył się 22 grudnia 1972 r. Wtedy to nad górami usłyszeli trzy helikoptery. Tym razem zostali zauważeni. Oprócz niedożywienia, odwodnienia i choroby wysokościowej cierpieli na szkorbut, mieli odmrożone palce, niektórym trzeba było poskładać złamane ręce lub nogi. Cała grupa w szpitalu spędziła kolejne tygodnie. O tym, co robili, by przetrwać planowali opowiedzieć tylko swoim rodzinom. Oficjalna wersja była taka, że przeżyli na żywności z samolotu, a także roślinności z miejsca katastrofy. Czytaj także: Najmroczniejszy dzień w historii hokeja. 10 lat temu rozbił się samolot z hokeistami z Jarosławia Foto: CORBIS / Getty Images Wrak samolotu Fairchild FH-227 sfotografowany przez ekipę ratunkową Ich ocalenie nazwano w prasie "Cudem w Andach", ale chwalenie ich wytrzymałości w gazetach trwało krótko - właściwie do momentu, gdy w Montevideo zaczęto rozpowiadać plotki o tym, że ocaleni zabili innych pasażerów, by ich zjeść. 26 grudnia gazety opublikowały zdjęcia z miejsca katastrofy, na których chilijscy ratownicy górscy trzymają na wpół zjedzoną ludzką nogę. Dwa dni później członkowie lotu 571 wzięli udział w konferencji prasowej, na której bronili tego, co przyszło im robić, gdy mieli do wyboru jedzenie martwych towarzyszy lub śmierć z głodu. Ich zadręczonym sumieniom ulgę przyniósł ksiądz, który zapewnił, że nie popełnili ciężkiego grzechu na tamtej górze. Ostatecznie młodzi rugbyści zaskarbili sobie sympatię i podziw opinii publicznej. Po dziś dzień są traktowani jak bohaterowie w swojej ojczyźnie. Po wyjściu ze szpitala Roberto Canessa spotkał się z rodzinami zmarłych, by dostarczyć im listy, jakie niektórzy ze zmarłych kolegów byli w stanie napisać. W książce, opowiadającej o tych wydarzeniach, przyszły pediatra wspominał, że bał się wrogości ze strony rodziców i krewnych, ale spotkał się tylko ze zrozumieniem i... wybaczeniem. Usłyszał, że: Pozostawione na górze szczątki pasażerów zostały pochowane w zborowej mogile na miejscu katastrofy, a wrak samolotu podpalono. W pochówku uczestniczył ksiądz. Tylko jedna rodzina zdecydowała się odzyskać ciało swojego syna i pochować je w rodzinnej miejscowości. Niektórzy z ocalałych i ich rodzin przybywali przez lata na miejsce tragedii. Nie jest to proste, bo wspinaczka w tamte rejony zajmuje odżywionym i sprawnym ludziom trzy dni. Jednym z nich był Fernando Parrado. Na miejsce tragedii zabrał swoją żonę oraz dwie dorosłe córki. Jeden z ocalałych, Daniel Fernandez, mówił potem: Jak po latach mówili zgodnie rozbitkowie, 22 grudnia 1972 r. narodzili się na nowo. Od tamtego czasu spotykają się co roku właśnie tego dnia, by świętować swoje drugie życie. W 40. rocznicę katastrofy w końcu zagrali mecz, na który nie dolecieli w 1972 r. Andriej Nikołajewicz Tupolew, twórca sławnej marki samolotów, urodził się w 1888 r. we wsi Pustomazowie w guberni Twerskiej. Przez dziesięć lat studiował na imperatorskiej moskiewskiej politechnice, ale tytuł inżyniera-mechanika uzyskał już nie w państwie carów, lecz – bolszewików, w 1918 r. Michel Lotito: człowiek, który zjadł wszystko - Nauka Zawartość: BiografiaSekretna metoda Michela LotitoNiektóre z wyczynów Monsieur MangetoutŚmierćBibliografia Michel Lotito (1950-2007), znany również jako „Monsieur Mangetout”, był mężczyzną francuskiego pochodzenia, który zasłynął na całym świecie dzięki swojej dziwnej i wyjątkowej zdolności: potrafił jeść wszelkiego rodzaju przedmioty (stąd jego imię, które w jego język ojczysty oznacza „Pan zjada wszystko”).Księga Rekordów Guinnessa kryje w sobie wiele historii, równie dziwnych, co fascynujących. W swoim dążeniu do sławy i osiągnięcia tego, czego nikt wcześniej nie zrobił, niektórzy wymyślają i wykonują naprawdę zaskakujące tej książce Lolito jest zapamiętany jako jedyna osoba w historii, która zjadła całą trumnę; ale to nie był jego jedyny niezapomniany wyczyn. W rzeczywistości nie jest też najbardziej się, że w latach 1959-1997 Michel Lotito zużył około 9 ton metalu. Ponadto połknął wiele materiałów uważanych za toksyczne, co najwyraźniej nie powodowało u niego żadnych problemów zdrowotnych. W rzeczywistości zmarł z przyczyn naturalnych w 2007 roku, w wieku 57 Michela Lotito i jego wyczynów jest jedną z najbardziej osobliwych z tych, które pamiętamy w ostatnich dziesięcioleciach. Dziś opowiemy Wam wszystko o tym osobliwym artyście i sposobie, w jaki zdobył sławę jedząc wszelkiego rodzaju Lotito, znany również pod pseudonimem „Monsieur Mangetout”, był artystą urodzonym 15 czerwca 1950 roku w Grenoble we Francji. Jego główną umiejętnością było spożywanie dużych ilości metalu i innych podobnych substancji bez zachorowania. Według niego u szczytu kariery był w stanie bez problemu spożywać 1 kilogram niejadalnych materiałów skąd się wziął ten dziwny talent? Czy było to coś wytrenowanego, czy też urodził się z tym Lotito? Jak się później okazało, gdy stał się sławny, Monsieur Mangetout cierpiał na zaburzenie odżywiania znane jako „pica”. Ci, którzy go mają, mają dziwne manie, które prowadzą do spożywania substancji bardzo wiadomo, dlaczego powstaje pica. Naukowcy uważają, że chęć spożywania substancji takich jak skały czy metale może mieć związek ze znacznym brakiem składników odżywczych w organizmie. W każdym razie Michel Lotito wiedział, jak zobaczyć dobrą stronę swojej sytuacji i postanowił zamienić chorobę w swój główny w 1966 roku zaczął spożywać metal i inne podobne substancje, a kilka miesięcy później zaczął publicznie pokazywać swój talent pod pseudonimem. Przez całą swoją karierę mężczyzna jadł następujące przedmioty, zgodnie z Księgą Rekordów Guinnessa:- 18 15 wózków 7 6 Dwa 1 para 1 samolot Cessna 1 tego, jak nieprawdopodobna może być ta lista, istnieje dokumentacja, która dowodzi, że Monsieur Mangetout faktycznie zdołał połknąć wszystkie zawarte w niej przedmioty bez zachorowania. Ale jak to możliwe, że to zrobił?Sekretna metoda Michela LotitoPrawda, choć wciąż imponująca, nie jest tak szokująca, jak mógłby pomyśleć ktoś, kto nie był zaznajomiony z technikami Monsieur Mangetout. Zamiast próbować zjeść przedmioty, które zjadł za jednym razem, najpierw połamał je na drobne kawałki, które następnie zjadł zmieszane z normalnym jedzeniem. W końcu kto może zjeść samolot za jednym razem?Tak więc technika stosowana przez Michela Lotito przez większość jego życia była następująca: najpierw rozłożył wybrany przedmiot na drobne kawałki, zmieszał je z normalnym pożywieniem, a następnie połknął duże ilości wody i oleju, aby zapobiec ich ostre kawałki uszkadzają gardło lub układ to wyczyn Lotito pozostaje praktycznie niemożliwy do powtórzenia. Lekarze, którzy go badali, zdali sobie sprawę, że jego soki żołądkowe były znacznie silniejsze niż zwykle; a ściany jego brzucha były również grubsze niż zwykle, więc ostre przedmioty, które zraniłyby innych ludzi, nie sprawiały mu żadnych ciekawe, ta zdolność do połykania niebezpiecznych i nieodżywczych przedmiotów miała negatywny odpowiednik: Michel Lotito odczuwał silny dyskomfort, jeśli jadł zbyt miękkie produkty, takie jak banany lub ponieważ jego niezwykły problem stał się jego karierą, francuski artysta nigdy nie zdołał rozwiązać pica, więc przez całe życie nadal odczuwał potrzebę spożywania nieodżywczych przedmiotów. Chociaż w chwili jego śmierci nie stwierdzono bezpośredniego związku między jego dziwnymi nawykami a śmiercią, nie można wykluczyć, że jego sposób odżywiania miał na to silny z wyczynów Monsieur MangetoutKariera Michela Lotito była niewątpliwie jedną z najciekawszych, jakie miały miejsce w historii. Kiedy zdecydował się spożyć nowy duży przedmiot, dał mu do publicznej wiadomości; a potem może spędzić dużo czasu, połykając ją kawałek po kawałku, rozłożoną na bardzo małe przykład, gdy postanowił zjeść Cessnę 150 (mały samolot), zajęło mu ponad dwa lata, zanim połknął wszystkie małe części, na które ją podzielił. Coś podobnego stało się, gdy zjadł całą trumnę, w tym wszystkie gwoździe, drewno i uchwyty, co przyniosło mu wzmiankę w Księdze Rekordów rzeczywistości organizatorzy tej znanej księgi rekordów postanowili wręczyć mu pamiątkową tablicę z mosiądzu, w uznaniu jego dziwnego życia w jedzeniu. Lotito, traktując to jako osobiste wyzwanie, również zdecydował się zjeść Lotito zmarł 25 czerwca 2007 r., Prawie dziesięć lat po wycofaniu się z życia publicznego i ostatnim z jego wyczynów polegających na spożywaniu obcych przedmiotów. Jak już wspomnieliśmy, lekarze badający jego ciało nie stwierdzili żadnego związku między jego osobliwymi nawykami żywieniowymi a jego śmiercią. W tym czasie stracił życie, miał zaledwie 57 Michela Lotito,„ Lorda Cometodo ”” w: Azteca América. Pobrane: 24 września 2019 r. Z Azteca América: wszystko, co połykał człowiek, który dziennie zjadał 900 g metalu” w: Gizmodo. Pobrane: 24 września 2019 r. Z Gizmodo: który zjadł samolot kawałek po kawałku” w: Ripleys. Pobrane: 24 września 2019 Ripleys: dieta” w: Rekordy Guinnessa. Pobrane: 24 września 2019 Guinness World Records: Lotito” w: Wikipedia. Pobrane: 24 września 2019 z Wikipedii:
Pewien Francuz z Grenoble zjadł samolot. Dwa lata mu to zajęło. Przyznał, że największy kłopot miał z tablicą rozdzielczą i zegarami. Ale zjadł. Całą Cessnę-150 pociętą na drobne kawałeczki przepuścił przez swój przewód pokarmowy. Śrubka po śrubce, rurka po rurce.
12 kwietnia 1961 roku Gagarin jako pierwszy człowiek w historii poleciał w kosmos na pokładzie statku Wostok 1. Wyczyn dał mu sławę bohatera ZSRR. Niestety, po kilku latach zginał w tajemniczym wypadku. Jurij Gagarin urodził się 9 marca 1934 roku we wsi Kłuszyno w obwodzie smoleńskim (to ta sama miejscowość, pod którą w 1610 roku wojska Rzeczpospolitej rozgromiły rosyjsko-szwedzką armię). Jego rodzice pracowali w kołchozie. Uczył się odlewnictwa w szkole zawodowej. Gagarin interesował się lotnictwem od młodych lat. Dlatego w wieku 20 lat wstąpił do aeroklubu. W 1957 roku ukończył szkołę lotniczą w Orenburgu, a 26 marca 1957 roku wykonał pierwszy samodzielny lot odrzutowcem Mig-15. Najważniejszy lot w życiu Gagarina Do pierwszego lotu w kosmos Gagarin został wyłoniony z grupy 20 specjalnie do tego celu szkolonych pilotów wojskowych, wyselekcjonowanych z 2200 kandydatów. Ostatecznie do lotu kosmicznego wybrano Gagarina oraz Hermana Titowa jako pilota rezerwowego. Ten drugi poleciał w kosmos w kolejnym radzieckim locie, w sierpniu 1961 roku. Start Wostok 1 nastąpił 12 kwietnia 1961 roku o godzinie 6:07 czasu uniwersalnego z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie. Po 108 minutach i pojedynczym okrążeniu Ziemi po orbicie satelitarnej wylądował o 7:55 w okolicach miejscowości Saratów, po uprzednim kapitulowaniu się z kabiny statku. Po odbyciu lotu w kosmos Gagarin wspominał: Kiedy stanąłem na twardej ziemi, ujrzałem kobietę z małą dziewczynką. Ruszyłem w ich stronę [...] – Jestem swój, towarzysze – krzyknąłem – Czy wy może z Kosmosu ? – zapytała trochę niepewnie – Wyobraźcie sobie, że stamtąd – odpowiedziałem – Jurij Gagarin! Jurij Gagarin – wykrzyknęły... Bohater ZSRR Lot w kosmos przyniósł Gagarinowi wielką sławę na całym świecie, a przede wszystkim w Związku Radzieckim. Kosmonauta otrzymał najwyższe państwowe odznaczenie – order Lenina. Władze ZSRR używały go do celów propagandowych. Już 14 kwietnia, dwa dni po locie, Gagarin poleciał do Moskwy, by wziąć udział w uroczystościach na placu Czerwonym w towarzystwie radzieckiego przywódcy Nikity Chruszczowa. Kosmonauta był delegowany w liczne zagraniczne podróże. Odwiedził Niemcy, Czechy, Japonię. W Wielkiej Brytanii zjadł lunch z królową. Świat obiegły jego zdjęcia z egipskim Sfinksem, czy z Fidelem Castro. W dniach 20-22 lipca 1961 był w Polsce. Był w Warszawie, Katowicach i Zielonej Górze. Mimo deszczu na trasie przejazdu z lotniska w Babimoście do Zielonej Góry kosmonautę witały tłumy. Oprócz podróży zajmował się szkoleniem innych astronautów. Śmierć bohatera przez lata pozostawała tajemnicą Jurij Gagarin zginął 27 marca 1968 roku w katastrofie lotniczej podczas lotu treningowego wraz z instruktorem Władimirem Sierioginem. Samolot treningowy MiG-15 UTI rozbił się 21 km od miasta Kirżacz w Rosji. Pozostałości ciał lotników poddano kremacji i 30 marca zostały uroczyście pochowane w murze Kremla. Przyczyny katastrofy przez długi czas nie zostały jednoznacznie wyjaśnione. Dochodzenie zostało po pewnym czasie zawieszone. Jednak w 2013 roku Aleksiej Leonow, inny radziecki kosmonauta zdecydował się wyjawić przyczynę śmierci Gagarina, która jest obecnie uznawana za najbardziej prawdopodobną. Według opisu Leonowa pilot samolotu Su-15, którego nazwiska nie ujawniono, odbywający lot testowy na wysokości 10 000 metrów zszedł na niższy pułap wbrew procedurze lotu. W wyniku zachmurzenia przeleciał zaledwie kilkanaście metrów od samolotu Gagarina, którego nie zauważył. W efekcie samolot Gagarina wpadł w korkociąg przy prędkości 750 km na godzinę i runął na ziemię. Pamięć o Gagarinie Imieniem Gagarina nazwano miasto, krater na Księżycu, planetoidę numer 1772 i plac w Moskwie, na którym stoi jego 40-metrowy pomnik. Jego nazwisko nosi też wiele ulic, placów, parków i szkół na całym świecie. Jedna z nich znajduje się na warszawskim Mokotowie. Pierwszy lot oraz sylwetka Gagarina zostały upamiętnione na znaczkach pocztowych wielu krajów świata. Dla upamiętnienia historycznego wyczynu 12 kwietnia jest obchodzony w niektórych krajach jako dzień kosmonautyki. Czytaj też:Skrzetuski z „Ogniem i Mieczem” istniał w rzeczywistości. Daleko mu było do „wzoru cnót”... Źródło: / / Nauka w Polsce
Tsutomu Yamaguchi. ‹ wróć. Mieszkaniec Japonii przeżył wybuch bomb atomowych zarówno w Hiroszimie 6 sierpnia 1945 r., jak i w Nagasaki trzy dni później. Podczas spaceru Yamaguchi
w staramy się na bieżąco informować Państwa o wszelkich nowościach i informacjach związanych z lotem. Chociaż może to być naciągane, w tym blogu powiemy Ci wszystko o człowieku, który z powodzeniem zjadł samolot! W 1950 roku Michael Lotito (na zdjęciu poniżej) urodził się w Grenoble we Francji. Kiedy był nastolatkiem, rozwinął zaburzenia jedzenia znane jako Pica. Osoby, u których zdiagnozowano Pica, mają uporczywe pragnienie jedzenia substancji, które nie mają wartości odżywczych, takich jak szkło, brud lub metal., Nie bój się jednak, to nie tak, że następnym razem na lotnisku załoga powie Ci, że lot Ryanair został opóźniony z powodu człowieka gryzącego samolot na asfalcie. Po raz pierwszy zaczął publicznie występować w wieku 16 lat, pokazując swoją niezwykłą zdolność do konsumowania przedmiotów, których wiele nie wydaje się możliwe. Z czasem talent ten doprowadził do jego scenicznego pseudonimu „Monsieur Mangetout” lub „Mr Eat-All”. zanim przejdziemy dalej do historii, jest coś bardzo istotnego dla obecnych czasów., Upewnij się, że wiesz, jakie masz prawa podczas tej pandemii. jakie mam prawa w przypadku odwołania lotu? Jeśli Twój lot zostanie odwołany z powodu coronavirus oubtreak, masz prawo do pełnego zwrotu biletu. Rozporządzenie europejskie we 261/2004 zobowiązuje linie lotnicze do zwrotu pełnej ceny biletu w ciągu 7 dni w przypadku odwołania lotu. Obecnie wiele linii lotniczych i biur podróży oferuje tylko vouchery, które można wykorzystać do rezerwacji nowego lotu w przyszłości., Polityka ta nie jest jednak zgodna z prawodawstwem europejskim. Niestety zbyt często widzimy, że linie lotnicze nadal nie wywiązują się z obowiązków prawnych. Pasażerowie są zmuszeni do przyjęcia voucherów, gdy faktycznie mają prawo do zwrotu ceny biletu. chętnie pomożemy Ci ubiegać się o pełny zwrot pieniędzy. Od złożenia roszczenia do postawienia linii lotniczej przed sądem w przypadku braku zapłaty. Zażądaj zwrotu pieniędzy jak on zjadł samolot?, w normalnych warunkach spożycie metali i szkła (specjalność Pana Mangetouta) byłoby bardzo niebezpieczne i trudne do strawienia. Jednak lekarze zauważyli, że Pan Lotito miał bardzo grubą wyściółkę wokół żołądka i jelit, co dało mu możliwość spożywania jak nikt przed nim! Co więcej, Monsieur Mangetout wydawał się być nienaruszony spożywaniem trujących metali., chociaż Monsieur Mangetout nie zjadł Boeinga 747 ani żadnego gigantycznego samolotu pasażerskiego, to jednak zjadł aż 9 ton metalu. Samolot z wyboru był samolot Cessna 150, na zdjęciu powyżej. W latach 1978-1980 samolot był w stanie eksploatować przez okres dwóch lat. Inne godne uwagi przedmioty, które jadł w trakcie swojej kariery to: rowery, wózki sklepowe, łóżka, żyrandole, telewizory, mała część wieży Eiffla i trumna., Wydaje się, że jego nawyki żywieniowe nigdy nie wpłynęły na jego zdrowie. Nie zaleca się jednak podążania śladami tego pożerającego krzyżowca. RIP Monsieur Mangetout, pierwsza osoba, która ma trumnę w środku, a nie na odwrót. Dziękuję za przeczytanie i proszę nie próbować tego w domu! Albo na lotnisko. Jesteśmy pewni, że Air France nie doceni tego, jeśli spróbujesz zjeść ich najnowszego Boeinga 787-9 Dreamlinera!, ubieganie się o odszkodowanie za opóźnienie lotu w upewniamy się, że Twoje Linie Lotnicze traktują cię w ramach Twoich praw w przypadku opóźnienia. Jeśli opóźniono cię w ciągu ostatnich 6 lat, możesz mieć prawo do 600 euro! Aby sprawdzić, czy masz prawo do odszkodowania, możesz skorzystać z naszego bezpłatnego kontrolera lotów, jest to całkowicie bezpłatne i niezobowiązujące. Jeśli zdecydujesz się złożyć u nas wniosek, jest to na zasadzie no-win-no-fee, więc nie możesz stracić pieniędzy!
. 303 390 203 113 260 91 374 619

człowiek który zjadł samolot